Ponad 100 podmiotów z województwa opolskiego, w tym 35 gmin, zakłady wodociągowe, domy kultury, muzea itp. w ramach grupy zakupowej utworzonej przez Związek Gmin Śląska Opolskiego stara się wyłonić dostawcę energii elektrycznej na przyszły rok. Najniższa cena w niedawno ogłoszonym przetargu była aż o ponad 450 procent wyższa od ceny obowiązującej dotychczas. Przetarg został więc unieważniony i kolejny ma być rozstrzygnięty pod koniec września. Nic jednak nie zapowiada, by było taniej. Wobec tego potężny problem stoi przez zakładami wodociągowymi.
- Wszystkie nasze urządzenia, takie jak pompownie, przepompownie, stacje uzdatniania wody, działają na prąd. Jeśli więc rocznie za energię elektryczną płaciliśmy w zaokrągleniu dwa miliony złotych, to po podwyżce 500-procentowej byłoby to o 8 milionów więcej – mówi Artur Witek, prezes spółki Wodociągi i Kanalizacja Hydrokom, która dostarcza wodę ponad 50 tysiącom mieszkańców gmin Kluczbork, Byczyna i Lasowice Wielkie. – Musimy skądś wziąć pieniądze, aby płacić rachunki zakładowi energetycznemu, bo inaczej odetnie nam prąd.
Scenariusze są dwa. Pierwszy z nich zakłada wzrost taryf za wodę tak, aby były one realne z rachunkiem ekonomicznym.
- Jeśli cena prądu podskoczy o 500 procent, to my też musielibyśmy podnieć cenę metra sześciennego wody o mniej więcej 80 procent – tłumaczy Artur Witek. – Trzeba tu zaznaczyć, że mamy jedną z najniższych cen wody i ścieków na Opolszczyźnie. Cena za dostarczenie metra sześciennego wody i odprowadzenie ścieków kosztuje nieco ponad 10 zł.
Problem polega na tym, że Wody Polskie, które są regulatorem cen, nie zgadzają się na podwyżki.
- Niedawno proponowaliśmy taryfy na trzy kolejne lata, które zakładały wzrost o 5 procent w każdym roku. To nie są duże wzrosty, ale konieczne, abyśmy mogli bezpiecznie obsługiwać mieszkańców i nie generować strat, co teraz robimy, ale otrzymaliśmy odpowiedź odmowną. Jednak taryfa ta nie uwzględniała aż takiego wzrostu cen prądu, bo jeszcze nie było takich prognoz– informuje Artur Witek. – Z tego co wiem, odpowiedzi odmowne otrzymało 90 procent zakładów wodociągowych w Polsce, a 70 procent z nich wygenerowało stratę za 1. kwartał. We wrześniu będziemy jeszcze raz wnioskować do Wód Polskich o zaakceptowanie nowej taryfy i urealnienie cen.
Jeśli jednak Wody Polskie nie zgodzą się na takie taryfy, które uwzględniałyby faktyczne koszty produkcji i dostarczania wody, zakłady wodociągowe będą musiały szukać oszczędności.
- Zakładamy taki scenariusz, że po nowym roku będziemy pracować na poziomie 30 procent tego, co teraz, czyli dwie godziny rano, dwie w południe i dwie wieczorem – wyjaśnia Artur Witek. – Będzie to sytuacja skrajnie trudna, bo przyzwyczailiśmy się wszyscy, że woda w kranie płynie cały dzień. Ponadto co ze szpitalami, przedszkolami itp.? Ale nie widzę innej możliwości na zbilansowanie dochodów i wydatków, chyba że rząd wprowadzi system wsparcia dla branży wodociągowej np. polegający na rekompensatach lub dopłatach do m3 wody i ścieków.
Pod koniec września planowane jest spotkanie spółek wodociągowych z wojewodą i marszałkiem w tej sprawie.
Wydanie specjalne Gol24 - Studio EURO 2024 - odcinek 1
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?