Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koronawirus - dyrektor Domu Dziecka w Chełmnie sam poszedł z wychowankami na kwarantannę, bo podwładni odmówili pracy

Monika Smól
Monika Smól
Dyrektor Domu Dziecka w Chełmnie musiał sam zamknąć się w jednym z domków dziećmi na tydzień. - Większa część kadry z domku nr 1, gdy usłyszała o kwarantannie odmówiła podjęcia pracy - mówi dyrektor Wojciech Woźny
Dyrektor Domu Dziecka w Chełmnie musiał sam zamknąć się w jednym z domków dziećmi na tydzień. - Większa część kadry z domku nr 1, gdy usłyszała o kwarantannie odmówiła podjęcia pracy - mówi dyrektor Wojciech Woźny Czytelnik
Powiedzenie "Kapitan schodzi ze statku ostatni" sprawdziło się w jednym z rodzinnych domów dziecka w Chełmnie. Gdy wychowawczyni z domku nr 1 w Chełmnie (domki są w sumie trzy) zachorowała na koronawirusa i dziewięcioro dzieci trafiło na kwarantannę - kadra domku odmówiła pracy. Z siedmiu osób została kucharka. Wtedy dyrektor na tydzień sam zamknął się w domku z wychowankami. - To skandal! - huczy w Chełmnie. - Gdyby tak zachował się personel szpitala - pacjenci skazani byliby na śmierć!

Mandat za brak maseczki w samochodzie!

- Wychowawcy skazali dzieci na pozostanie bez opieki? Co by było z tymi dziećmi, gdyby okazało się, że są chore i dyrektor też? - pytają oburzeni Czytelnicy. - Nauczyciele, wychowawcy dzieci potrafią pięknie mówić, ile to nie robią dla dobra dzieci, ale właśnie pokazali na co ich stać. Strajkować potrafią, a porzucili dzieci w takiej sytuacji. Można im dalej ufać? W każdej innej robocie wylecieliby dyscyplinarnie. I tak powinno stać się i tu, a ich przykład powinien iść w Polskę.

Czym spowodowane jest oburzenie mieszkańców Chełmna? Co się stało w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej w Chełmnie?

Gdy dyrektor ogłosił kwarantannę kadra poszła na zwolnienia. Dzieci zostały same

- Jednego dnia rozchorowała mi się cała kadra domku rodzinnego numer 1 w Chełmnie, sześć z siedmiu osób - mówi Wojciech Woźny, dyrektor placówki. - Wszystko zaraz po tym, jak usłyszeli, że jedna z wychowawczyń jest chora i wszyscy w domku objęci zostaną tygodniową kwarantanną. Jeszcze w niedzielę wieczorem wszyscy byli zdrowi, a w poniedziałek rano nie miałem kim obsadzić domku. Została tylko kucharka. Wychowawczyni z Covid-19 nie liczę, a pozostali odmówili mi przyjścia do pracy.

Dyrektor stanął na wysokości zadania i zdecydował, że sam zamknie się z dziećmi w domku nr 1 i zapewni im opiekę w czasie kwarantanny. Nie kryje, że ma teraz o czym myśleć. Sam nawet się nie zawahał, jak mówi - nie mógłby zachować się w taki sposób, jak jego podwładni.

- Czasy są trudne, ale dla wszystkich, a dzieci nie mogą pozostać bez opieki - podkreśla Wojciech Woźny. - Wszyscy się tłumaczą chorobą, ale w niedzielę nikt nie zgłaszał żadnych dolegliwości, a w poniedziałek nie miałem na kogo liczyć. Pracują tu od wielu lat, tym bardziej ich postępowanie jest dla mnie przykre. W takim miejscu, jak dom dziecka, powinni pracować ludzie z powołaniem. A okazuje się, że nie rozumieją nawet tego, że są odpowiedzialni za te dzieci. Dla mnie dzieci i placówka są najważniejsze. Ci pracownicy też tak twierdzili, ale widać, że tylko wtedy, gdy wszystko jest fajnie, dobrze.

Dyrektor podkreśla również, że przykro mu wobec starosty, który bardzo dba o pracowników tej placówki.

- Naprawdę bardzo dobrze zarabiają - właśnie dzięki staroście, który dba nie tylko o dzieci, ale też o zadowolenie pracowników domu dziecka - informuje Wojciech Woźny. - Starosta zapewnia im przyzwoite wynagrodzenie, przyznaje nagrody - jak np. po pierwszym lockdownie.

Co warte podkreślenia, pracownicy domków nr 2 w Chełmnie i numer 3 w Unisławiu - też stanęli przed podobnym wyzwaniem. Godnie podjęli się zadania opieki nad wychowankami.

Dyrektor domu dziecka musi rozwiązać problem

- W Unisławiu dwóch wychowawców nawet teraz jest pozytywnych, a umieli sobie tam przeorganizować pracę - podkreśla Wojciech Woźny. - Pracują, opiekują się dziećmi. W domku numer 2 też była taka sytuacja, ale ludzie sami między sobą potrafili porozumieć się, kto ma wejść. Tylko w domku nr 1 zadziało się źle.

W normalnych warunkach w domku nr 1 mieszka 15 dzieci. Obecnie - 9. Dyrektor je urlopował, niektóre są w młodzieżowych ośrodkach, więc pod opieką podczas kwarantanny było ich o sześcioro mniej.

Dyrektor Woźny będzie rozmawiał z kadrą, która odmówiła pracy. Jak mówi, w środę (11.11.) wszyscy powinni wrócić, poza jedną osobą.

- Jedna chce wziąć opiekuńcze na dzieci. Ja muszę wszystkich kolejno wysłuchać, zastanowić się, jak rozwiązać sytuacje, jakie wyciągnąć konsekwencje i określić nowe zasady funkcjonowania domku, poukładać wszystko na nowo - mówi Wojciech Woźny. - Taka sytuacja nie może się powtórzyć.

O tym, że konkretne konsekwencje takiego zachowania będą nieuniknione, mówi też starosta chełmiński.

Starosta chełmiński wyciągnie konsekwencje

- Postępowanie tych osób oceniam nagannie - mówi Zdzisław Gamański, starosta chełmiński. - Pracują w zespole, w takim miejscu, trzeba mieć empatię, wrażliwość, zaopiekować się dziećmi, które też przecież znalazły się w trudnej sytuacji. Dyrektor, gdy do mnie dzwonił i mi to powiedział mówił, abym się nie martwił, że on zapewni dzieciom bezpieczeństwo. Jednak nie można na to, co zrobili nie zareagować, przejść nad tym obojętnie. Na pewno rozliczę te osoby i wyciągnę konsekwencje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na chelmno.naszemiasto.pl Nasze Miasto