Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chełmno. Na tropie legend chełmińskich. Słyszeliście już te opowieści?

Monika Smól
Monika Smól
Często nie ma dokumentów potwierdzających przekazywane przypowieści, zagubiły się one podczas zawieruchy wojennej.
Często nie ma dokumentów potwierdzających przekazywane przypowieści, zagubiły się one podczas zawieruchy wojennej. Rafał Przybylski
Do Chełmna warto zajrzeć o każdej porze roku. Kiedy wcześnie robi się ciemno, można wybrać się na spacer z dreszczykiem śladami legend.

Czego szukaliśmy w Internecie w 2020 roku?

Jak każde inne, tak i miasto zakochanych, ma swoje tajemnice. Także te mroczne.
W każdej legendzie jest coś, co nie do końca zostało wyjaśnione. Owa tajemniczość sprawia, że zostają przekazywane w formie anegdot następnym pokoleniom.

- Często nie ma dokumentów potwierdzających przekazywane przypowieści, zagubiły się podczas zawieruchy wojennej, część zawsze istniała jedynie w przekazie ustnym, więc ktoś mógł coś dodać lub ująć - mówi Anna Grzeszna-Kozikowska, historyk i chełmiński przewodnik. - Chełmno też ma kilkanaście takich legend. Warto je powtarzać, gdyż niemal wszyscy Polacy znają legendy o "Warsie i Sawie" i "Smoku Wawelskim", a nie znają swoich lokalnych.

Kamieniem w niewinność
Na pewno legendy o kamienicy przy Rynku żaden przewodnik dzieciom nie powie.
- Żonę rzeźnika posądzono o cudzołóstwo, miała spotykać się z czeladnikiem - mówi Anna Grzeszna-Kozikowska. - Wieści takie dotarły do jej małżonka. Poradzono mu to sprawdzić. Kiedyś wcześniej wyszedł z obrad Rady Miasta, podszedł pod dom i wrzucił przez okno kamień, oczekując kto z niego wyjdzie. Myślał, że w ten sposób złapie owego czeladnika. Jednak z domu nikt nie wyszedł. Rzeźnik zobaczył tylko powracającą z fary żonę. Była Bogu ducha winna. O tym, jak łatwo kogoś oskarżyć o coś na podstawie plotek, przypomina kamień na budynku. Rysy na nim symbolizują fałszywe posądzenia.

Od cudu do odpustu
Aby zrozumieć legendę "O cudownym źródełku i niewidomym pastuszku", warto na początek skierować swoje kroki do biednej dzielnicy miasta, Rybaki. - Tam właśnie mieszkała niegdyś uboga rodzina Stołowskich, w której na świat przyszedł niewidomy chłopiec - opowiada przewodnik. - Choć niepełnosprawny, pomagał rodzinie, wypasał kozy na chełmińskich wzgórzach. Pewnego razu miał niezwykły sen - zobaczył Matkę Boską, która powiedziała: "Źródlaną wodą oczy przetrzesz i przejrzysz". Wkrótce, skuszony zapachem miodu, dotarł przed Bramkę Chełmińską.

Tu w pewnym drzewie wyczuł właśnie owy miód, którym się zajadał. Wtem trysnęła woda. Przetarł nią twarz i odzyskał wzrok. W tym miejscu, przy studzience, zawieszono obraz Matki Boskiej, która sprawiła cud. Przy studzience wisiał w niszy, gdzie było mokro i pątnicy przybywający do miasta mieli do niego utrudniony dostęp. Wówczas cudowny obraz Matki Bożej został przewieszony na Bramkę, a w 1649 roku został ostatecznie przeniesiony do fary.

Podczas potopu szwedzkiego obraz został zniszczony. Historia obrosła w legendę, rozpoczął się kult Matki Boskiej. Co roku na odpust chełmiński przyjeżdżają tysiące pielgrzymów. Modlą się przed obrazem w farze, w Bramce i przy studzience.

Miasto dzielnych kobiet
Obrona Chełmna przed Szwedami też obrosła w legendy. Jedna z nich mówi, że miasta obroniły dzielne kobiety.

- Szwedzi oblegli Chełmno, gdy zostały w nim jedynie kobiety, dzieci i starcy - mówi Anna Grzeszna-Kozikowska. - Kobiety wpadły na pomysł, by poświęcić ostatnie zapasy żywności dla obrony miasta. Upiekły wielki bochen chleba, na rynek przyciągnęły woła i ugotowały wielkie sagany kaszy. Kiedy zaczęły strzelać do Szwedów jedzeniem, ci wybierając kasze z oczu byli pewni, że w mieście mają spore zapasy i może to długo potrwać. Zwątpili i wycofali się. Jedyne kule armatnie, jakie wystrzelili, utkwiły w murach na Rybakach. Z tymi kulami związana jest jeszcze jedna legenda. Ludzie głosili, że Matka Boska Chełmińska w niebieskim płaszczu ochroniła Chełmno. Kule uderzały o jej płaszcz i spadały na dół.

Dwie wieże na farze?
Niewiele osób wie, że chełmińska fara miała mieć dwie wieże.

- Jak głosi legenda, tej drugiej nie ukończono - mówi przewodnik. - Podobno główny majster zarządził, by ludzie pracowali na budowie też w dni świąteczne. Panu Bogu nie spodobał się pomysł i "zburzył" to, co robotnicy wznieśli w te dni. Nie wiadomo, czy wieżę strącił mieczem Archanioł Gabriel czy strzelił w nią piorun. W każdym razie, ku przestrodze, drugiej wieży nie odbudowano.

Legendę o duchu Bernarda Szumborskiego zna chyba każdy chełmnianin. Spopularyzował ją Jerzy Kałdowski, twórca i pierwszy dyrektor Muzeum Ziemi Chełmińskiej.

- Z owym zaciężnikiem krzyżackim dewastującym i niszczącym Chełmno poradziła sobie Culmina - opowiada historyk. - Podała mu truciznę, podpaliła ostatnie piętro baszty, potem to, co z niego zostało, pochowano w podziemiach kościoła farnego. Z tej legendy wynika również inny morał: tego, kto będzie niszczył chełmińskie zabytki, spotka go taki sam los, jak Bernarda Szuborskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na chelmno.naszemiasto.pl Nasze Miasto